Sprawcą 23-letni ochroniarz
09.02.2019 rok
Wypadek rządowej limuzyny, do którego doszło w czwartek pod Warszawą, spowodował 23-letni funkcjonariusz SOP.
Ma za sobą dwa lata służby i pracuje w wydziale stworzonym do szkolenia ochroniarzy a nie kierowców - ustalił portal tvn24.pl.
link https://fakty.interia.pl/polska/news-wy ... bacz_takze
W czwartek w godzinach popołudniowych jedno z rządowych aut zderzyło się z osobówką na Trakcie Brzeskim w Warszawie.
Kierowca auta z kolumny został ukarany mandatem w wysokości 300 zł.
W czasie zdarzenia w pojeździe nie było osoby ochranianej.
Jak ustalił portal tvn24.pl, funkcjonariusz prowadzący auto ma 23 lata i od dwóch lat służy w SOP.
Zatrudniony jest w Wydziale Zabezpieczenia Specjalnego.
"Teraz to w SOP norma, że kierowcami są dwudziestolatki.
Dostają samochody o mocy 300 koni i chcą pokazać, że potrafią.
Są szybcy, ale i niebezpieczni.
Wcześniej było przyjęte, że trzeba być po trzydziestce, mieć odpowiednią dojrzałość i doświadczenie" - mówi rozmówca tvn24.pl.
Jak zaznacza portal, Wydział Zabezpieczenia Specjalnego to "kuźnia kadr ochrony bezpośredniej.
Funkcjonariusze doskonalą w nim głównie umiejętności strzeleckie i w walce wręcz".
Wiek kierowcy problemem?
Funkcjonariusz Służby Ochrony Państwa, który doprowadził do wypadku podczas przejazdu szkoleniowego w miejscowości Zakręt, ma 23 lata i dwa lata służby za sobą.
Pracuje w wydziale stworzonym do szkolenia ochroniarzy, a nie kierowców - ustalił portal tvn24.pl.
- Szkolenie w ruchu miejskim stwarza zagrożenie i nigdy nie było stosowane - mówią byli nam szefowie SOP i dawnego Biura Ochrony Rządu.
link https://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje ... 83970.html
"By się zgadzało w kwitach"
Lato 2018 roku. Parking obok siedziby SOP przy ulicy Podchorążych.
Parkingową alejką wolno sunie kolumna trzech ciemnych BMW.
Za kierownicą tzw. samochodu głównego siedzi funkcjonariuszka Wydziału Zabezpieczenia Specjalnego.
W walce wręcz nie ma sobie równych, bo osiągała sukcesy w karate.
Za kierownicą BMW czuje się mniej pewnie.
Uczy się ruszać i zatrzymywać, co w kolumnie jest szczególnie trudne.
Kilka miesięcy później ujawniliśmy na portalu tvn24.pl, że funkcjonariuszka WSZ, z nikłym doświadczeniem jako kierowca, woziła w listopadzie po Warszawie wicekanclerza Niemiec.
Służba Ochrony Państwa do tej pory nie udzieliła nam odpowiedzi na pytania o jej doświadczenie i wymagane dla kierowców kursy.
Oficer SOP:
- Ludzie z WSZ-u są teraz sadzani za kierownicę, bo kierowców dramatycznie brakuje.
Robi się im jakieś szkolenia na szybko, by się zgadzało w kwitach, a potem są wysyłani z delegacjami zagranicznymi.
"Akt desperacji instruktorów"
Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że oprócz szkoleń na specjalnych torach, którymi dysponuje SOP, od zeszłego roku zaczęto uczyć młodych adeptów jazdy w kolumnie po mieście. Niezbędne są bowiem masowe szkolenia nowych kierowców.
- Jazda kolumnami "na pusto" i szkolenie w mieście to skandal i akt desperacji instruktorów.
Nie było jednak innego wyjścia.
Trzeba było się złapać brzytwy, bo gdyby nie było takich ćwiczeń "na żywca", to w ogóle nie byłoby szkoleń – mówi były oficer SOP.
O ten sposób szkolenia pytamy byłych szefów SOP i Biura Ochrony Rządu (poprzednika SOP). Generałowie Mirosław Gawor (szef BOR w latach 1991-2001), Marian Janicki (2007-2013) i Andrzej Pawlikowski (2006-07 i 2015-17) są zgodni, że wcześniej nie dochodziło do szkolenia kierowców w ruchu miejskim.
- To nie powinno się zdarzyć.
W ten sposób ryzykuje się życiem zwykłych uczestników ruchu.
Szkolenia powinny odbywać się na torze - mówi Janicki.
- To duża nieodpowiedzialność dowódców.
Równie dobrze funkcjonariuszy ochrony bezpośredniej można wysyłać do miasta, by ćwiczyli strzelania tam, zamiast na strzelnicy – wtóruje mu Gawor.
- Na podstawie prawa o ruchu drogowym kierowcy SOP mogą się nie stosować do przepisów, gdy jadą z osobą ochranianą, ale muszą zachować ostrożność. I nie wolno tego robić podczas szkolenia - dodaje Pawlikowski.
W czasie szkolenia nie mogą łamać przepisów
Były oficer SOP tłumaczy, że zgodnie z ustawą o ruchu drogowym SOP może używać sygnałów i łamać przepisy, gdy wiezie osobę ochranianą, ale w praktyce robi się to częściej.
- To martwy przepis.
Grupom, które odpowiadały za zabezpieczenie miejsca pobytu np. prezydenta, nieraz zdarzało się nieraz jechać "na bombach" i na czerwonym świetle, jak trzeba było szybko dojechać i zabezpieczyć miejsce.
Jednak nigdy nie używało się sygnałów podczas szkolenia – zauważa.
Rzecznik SOP Bogusław Piórkowski stwierdza, że kierowcy muszą się szkolić nie tylko na torze, ale również w normalnym ruchu ulicznym, a kolumna szkoleniowa zgodnie z prawem może funkcjonariusze używać "sygnałów świetlnych i dźwiękowych".
Rzecznik przyznaje jednak, że nie ma prawa łamać przepisów.
– Dlatego funkcjonariusz został ukarany mandatem – podkreśla w rozmowie z tvn24.pl.
Podstawę do używania sygnałów podczas szkoleń ("jeżeli jest to niezbędne do osiągnięcia celów określonych w programach szkolenia specjalistycznego lub doskonalenia zawodowego") daje rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych z września 2002 roku.
Kolejny wypadek, dzieci w szpitalu
Do wypadku kolumny SOP doszło w czwartek w miejscowości Zakręt.
Samochód BMW Służby Ochrony Państwa zderzył się z toyotą. Kolumna SOP poruszała się na sygnałach i – według policji - wjechała na skrzyżowanie w momencie zmiany światła na czerwone, a kierowca SOP został ukarany mandatem.
Dwoje dzieci z auta osobowego przewieziono do szpitala, z którego zostały już wypisane.
To 21. zdarzenie drogowe kolumny BOR/SOP, do którego doszło podczas sprawowania władzy przez rząd Prawa i Sprawiedliwości.
To o jedno zdarzenie mniej niż odnotowano w trakcie kadencji rządów koalicji PO-PSL w latach 2011-2015.
Ochrona że aż w oczy szczypie.